w kontekście wyrazów (0 oznacza kontest fiszki).

*XXXVI. POWIEŚĆ

I

Opiszę najprzód mego bohatera,
Jak wchodzi do szkół i chłostę pobiera:
Z zadowoleniem wielkim czytelników,
Przeczuwających powieść-narodową,
Pełną cybuchów, facecyj i krzyków.
(Nie dokończoną wciąż, więc zawsze nową!)

II

Gdzieniegdzie farsę dwuznaczną, francuską,
Przebiorę w kontusz; indziej - przypowiastkę
Gburną osłonię wełnianą krakuską:
Rozegżę starców i spłonę niewiastkę
Tymczasem heros wnijdzie w armię ruską
I już dobiegnie rangi oficera...
(Gdy młodszy jego brat - chłostę pobiera!...)

III

Tu - zrobię małe, lecz rzewne zboczenie,
Wracając na wieś mego bohatera;
Opiszę kuchnię - sosy i korzenie -
I jak się złoty hydromel podbiera -

Pannę ośpiewam, gdy swe łzy ociera,
Potem znów ucztę i znów rozrzewnienie!

IV

Końca takowej nie ma odysei,

Przeprowadzonej krwią przez pokolenia;

Wiersz każdy z wierszem, jak krańce alei,

W perspektywiczne z-wieją się odcienia,

Lipowym z góry osypując kwiatem

Przechadzające tam i sam istnienia --

Cichość... gdzieniegdzie śmiech - lub groźba batem.


V

I - jako w Danta piekle narodowym
(Więcej toskańskim niż stara Florencja!),
Tak w mojej pieśni, zamiotem wirowym,
Zbierze się cała poezji esencja

Czytelnik kichnie?... niechaj będzie zdrowym!
(Z tego jest respekt starszych i atencja...)

VI

Lecz! - pod stopami drżą mi sarkofagi,
Wzdryga się niebo i piorun rozlega -
Że - pióro więcej miałoby powagi,
Bielejąc martwo gdzieś u stawu brzega!
Tam - podjąłby je dziki chłopiec nagi,
Nie - ukształcony literat... kolega!...


XXXVII. SYBERIE

1

Pod-biegunowi! na dziejów-odłogu,
Gdzie całe dnie

Niebo się zdaje przypominać Bogu:
Zimno i mnie!..."

2

Wrócicież kiedy? - i którzy? i jacy? -
Z śmiertelnych prób,
W drugą Syberię: pieniędzy i pracy,
Gdzie wolnym - grób!

3

Lub pierw, czy ? obie takowe Syberie,
Niewoli dwóch,

Odepchnie nogą, jak stare liberie,

Wielki-Pan... Duch!

********


XXXVIII. ZAWOD

1

Bydło zjada kwiatów pąk młody,
Nie myśląc o owocu stracie;
- Uskarżacie się na zawody:
Na bydło się nie uskarżacie!...

2

Zawodów treść w naturze leży:

Serce dotrzymać lubi więcej,

Więcej zawsze, niż się należy

Niżli przyrzekło najgoręcej!

3

Uszanujcież ten kwiat sercowy,
szlachetność, co chce być zbytkiem;
Lub obietnic przyjmcie połowy -
A zawód sam - będzie nabytkiem!

4

Tego ja nie zwę ogrodnikiem,
Co w pośpiechu otrząsnął kwiaty,

By z jesienią stał się nędznikiem
I klął ogród, że niebogaty.

5

Tego - zowię ja rozpustnikiem,

Choćby w progu ubogiej chaty

Nie podzielał się ucztą z nikim:

- Bo i jabłoń-Cnót ma swe kwiaty



XXXIX. CENTAURY

Dla cnót, dla zasług, dla czynów powszednich
Niebo ma nagród mnóstwo odpowiednich,
A innym każda dyjademem świeci;
Nawet i cacka różne dla dzieci!
- Lecz pokolenia na wyspach zdziczałe,
Gdzie umysł twardym skamieniał odłogiem,
Wszystko, co nie jest, jak poziom ich, małe,
Umieją tylko zwać Panem! zwać Bogiem!
Różnic tam nie ma... zaś ludzi się ceni,
Czy doścignieni ?? - albo: prześcignieni ??




XL. CENZOR-KRYTY

1

Noszą pióra na głowach dzicy -
Takie też jest i twoje pióro,
Skoro nie wiesz nawet różnicy
Między Krytyką a Cenzurą.

2

Drugiej niwa, czy złą, czy żyzną -
Nigdy własną!... lecz pierwszej siły
jej własne, jej spuścizną
Po tych, co dzieła ich przeżyły!

3

Skądże zaś ? moc twoja się wzięła,
Rajco! efemerycznych sporów:
Autorów - sądzą ich dzieła,
Nie-autorzy autorów!

4

Bo i różnica by zginęła,
Co ? gościnny druh, a co ? szynkarz:
Pamfletami byłyby dzieła,
Krytykiem?... byłby pojedynkarz!


XLI. KRÓLESTWO

1

Na probierczy kamień dość przeszłości;

Było jej dość, by sprawdzić, co ? boli

Więc nie słuchaj, co dziś o wolności

Mówią - co dziś mówią o niewoli.

2

Kto czyniłby to przez całe życie,
Co sam tylko dla siebie uchwalał,
Nie dopiąłby on nic należycie,
Lecz gryzłby się, jak Neron, i szalał.

3

Kto zaś nigdy nic po woli własnej
Nie spełniłby - nic o własnym skrzydle:
W widnokrążek coraz więcej ciasny
Zakląłby się i spętał, jak bydlę!

4

Lecz ten z wszystkich nieudolny lekarz,
Kto, nie wiedząc, z chorób leczyć którą?

Pomięsza dwie - nie mędrzec! - aptekarz!
- Prawda? - nie jest przeciwieństw miksturą...

5

Orzeł ? - nie jest pół-żółwiem, pół-gromem.
Słońce? - nie jest pół-dniem, a pół-nocą.
Spokój ? - nie jest pół-trumną, pół-domem.
Łzy ? - nie deszcz , choć jak deszcz wilgocą.

6

Nie niewola ni wolność w stanie
Uszczęśliwić cię... nie! - tyś osobą:
Udziałem twym-więcej!... panowanie
Nad wszystkim na świecie, i nad sobą.



XLII. IDEE I PRAWDA

I

Na wysokościach myślenia jest sfera,
Skąd widok stromy -
Mąci się w głowie i na zawrót zbiera;
W chmurach - na gromy.

-Płakałbyś może, lecz łzę wiatr ociera
Pierw, nim błysnęła -

Po cóż się wdzierać, gdzie światy zera,
Pył - arcydzieła ?!...

II

Zły anioł jednak uniósł ECCE-HOMO
Na opok szczyty,

Gdzie, stojąc jeden i patrzając stromo,
Człek - gardzi byty.

-Jakoby wyrwał się z jawu, kryjomo,
Skrzydły nikłemi,

I mierzyć chciał się, sam, z swoją widomą
Wagą, na ziemi.

III

I ściągałby go magnetyzm globowy
W sfery dotkliwe,

Gdzie nie doświadcza nic zawrotów głowy -

Nic!... co - szczęśliwe.

- wielki smętek lub kamień grobowy

Z tych sfer, bezpiecznych,

Wypchnie znów na szczyt myślenia budowy,

W obłęd dróg mlecznych.

IV

Bo w górze - grób jest Ideom człowieka,
W dole-grób ciału;
I nieraz szczytne wczorajszego wieka

Dziś - tyczy kału...
**********

Prawda się razem dochodzi i czeka!




XLIII. PURYTANIZM

(Z LISTU DO M. S.)

Na purytanizm, jak na rzecz obrzydłą,
Czemu ? się gniewam (pytasz). Primo: wcale
Że się nie gniewam na najczystsze mydło,
Którego pianę, to jest: wartość, chwalę -
Pozwól mi tylko gęsim skreślić piórem
(Które pluskało się przez żywot cały),
Że mydło - nie jest rzeziebnym marmurem;

Dobre na bańki, nie - na ideały!

*

Zaś - ideały wryte jak czyny,

Cokolwiek o nich trzyma gmin obecny,

Robiąc swych wielkich mężów z stearyny.*

(Sposób dość tani, ale bardziej nie-cny.)
*

Słowem - że w mydło wierzę niezachwianie,
Lecz gdyby kto chciał, abym przez to samo
Wziął się do pracy: stawić z nim mieszkanie
Bogów, gościnne tryumfalną bramą,

Z tak niesłychanie przeczystej materii,

Jak purytanizm, to... zrobiłbym może

Nie kościół, ale - utrapienie Boże,

Alabastrowe jak śniegi w Syberii!

Popiersia sławnych mężów odlewają dziś z czyszczonego łoju, zwanego stearyną.


*

I - byłbym biały, jak owa dziewica

Biała, w szelestnej sukni atłasowej,

Mająca perły i jaśmin u lica,

Bez przyganienia od stopy do głowy.

Lecz - skąd? te perły... dla niej tajemnica

(Bo jest niewinną, i o tym - ni mowy!),

Pokąd się perły nie rozpłaczą gradem,

Pozostawując cierniowy dyjadem.

*

Ergo: uważam za istne prawidło
(W którego kole się zaklętym kręcę),

Że marmur - marmur, zaś mydło jest mydło,

Że -robić z mydła, to - umywać ręce!

*

Lubo - gdy wspomnę praczki polskie, które
Ponad stawami coś klepią, jak chmurę
Ociężałego wilgocią i mrokiem -
poprawują fartucha pod bokiem
I amazonne ręce swoje błocą...
(Z czego ktoś piękny zrobiłby obrazek,
Ile że stawy te się słońcem złocą) -
Dwakroć oceniam MYDŁA - WYNALAZEK!

[1865]



XLIV. COŚ

1

Z intencji rodzi się wszelki uczynek

Ty! - będąc czynu-człowiekiem

Gardzisz intencją ? - uwielb pojedynek

I głoś: żeś na równi z wiekiem!

2

Mniejsza - czy senat pobłądził? czy rynek?
Bo czyjakolwiek bądź wina,
Najlepszym sędzią - zawsze pojedynek:
Garść prochu - butelka wina!

3

Ani kłopoczmy się... cedr? czy barwinek?
Na grobie urośnie?... po co?...
Wszelaką trudność kończy pojedynek
(Zwłaszcza nie w Dziejach i nocą!).

4

W Azji częstokroć lichy Mandarynek,
Gdy okradł kasę, podpala -
Pożar się szerzy!... on wpada na rynek -
Wołają: „Miasto ocala!..."

Tak - hałas strzałów, tak - gorzałki kminek,
Kroków odmierzania żwawsze
Czynią - że, końcem końców, pojedynek
Jest to Coś... i o coś zawsze.



XLV. CNÓT - OBLICZE

1

Cnoty spotkałem trzy różne oblicza:
Jak światło, cień i złudzenie;
Lecz głosić nie chcę, która ? z nich zwodnicza
Strona. - Całość trzech ocenię.

2

Cnotę-tragiczną widziałem, od wieków
Jako zwyciężała opór:

Od hardych mieczów - do krzyżowych ćwieków,
Od więzień - pod sznur i topór.

3

Od łez połkniętych - do pogody czoła,
Wszech-królującej wielmożnie:
- Jako gdy posąg w-wodzą do kościoła,
Nie chyla się on ostrożnie,

4

Lecz owszem - w górne świątyni sklepienia
Poglądać zda się, jak w domu -
Lub twarde członki na łoże z kamienia
Idzie wyciągnąć bez sromu...


5


Tragicznej cnoty widziałem to ijście
W Kościół Tryumfu wysoki,
A wieńce za nią padały jak liście,
A drżały przed nią obłoki.

6

Widziałem potem dramatyczną cnotę,
Pełną-giętkości - jak fala,
Co łan użyźnia pod pszenice złote,
Skały przybrzeżne obala...

7

Przez jej zawistnych im samym zakryta,
Jak w masce nie obmyślonej,
Dzieł dokonywa, których hipokryta
Sam nie dociekłby zasłony!...

[Końca brak.]


XLIX

I

[Brak początku.]

Wtedy Ty, Matko! przez zrządzenie Boże
Uprzedzasz wszystkich, drogę znając drugą,
I stajesz cicho, gdzie drobne jest łoże,
A świecy jasność okrywszy prawicą,
Cień-ręki rzucasz, wielki jak komnata,
Którego palce szyte błyskawicą
Drżą - i baldakin stąd nad dzieckiem lata...
- Niemowlę śni coś, a gwiazdy się świécą.

II

Kiedy zaś uśnie jakie społeczeństwo
Organem, który całość uczuć dawa,
I niewidzialne nastanie męczeństwo
Tego, co czuwa, lub co raniej wstawa,
I oziębi się wszelkie pokrewieństwo,
Choć w okna jasność już zamży bladawa -
Sen jeszcze radzi stałe bezpieczeństwo
I szepta jeszcze, że płonną obawa
Choć czujność? - stanie się rzemiosłem stróżów;
Pieczołowitość? - nadzorców urzędem;
Pewność ? - trwałością niepewnych przedmurzów;
Ciepło ogniska ? - gościnności względem...


I jednak, choć już słońce, na trzy chłopy
Wstawszy, odeszło w safirowe stropy,
Sen, niesłychanie podobny do jawu,
Trwa, sprzeciwiając się Bożemu prawu -
Ty! wtedy znowu, drogę znając drugą,
Nie czekasz, się rozmówi gość z sługą,
Lecz za dom cały czuwasz niewidzialnie! -
Ty! - społeczeństwa stawszy się za-sługą -
Kryjesz znów światłość okrutną-realnie!

III

Niechże Ci będzieCześć", jak jest rzeczono:
Nie tylko kochaj, więc miej dla Rodziców
Układność wdzięku i mowę pieszczoną,
Lub przyrodzone uśmiechnięcie liców
(Które do łani ma też sarnię młode,
Z wymion jej pijąc, jako z dzbanu wodę);
Owszem - jak słowa nieodmienne stoją:
Będziesz czcił Ojca i czcił Matkę twoją!"



L. L, BLISCY

1

Tu, gdzie im krótszy czas, tym lepiej skrywa
Szybkość swą, ważność i miarę,
A człowiek ledwo rzec może, że bywa
Zdrowych lat kilka... lub parę -

2

Ludzie? - znikomość ? - czy mieli siły
Wziąść za coś więcej niż plagę?...
Choć krzyż sam, waląc się na grobie, zgniły,
Razem traci kształt i wagę!

3

Jakby się nieme rzeczy też siliły
Nieustannymi jękami

Przedłużać nicość swą i zlepiać pyły
Łzą - i łza się wyplami.

4

Więc gdy na chustki ostatniej już brzegu
Łzy ślad spełznie swym ostatkiem;

Więc gdy ostatni z przyjaciół szeregu
Wspomni Cię już, już przypadkiem - -

5

Wtedy - o! wtedy - myśl i życia wątek,
I ślad dramatyczny bytu
Twego, w swój wtóry wnikłszy od-początek
Zbudzi się Tobą do sytu.

6

Bo teraz wszędzie jeszcze Twoje nie ja
Obejmać musisz sumieniem;
I nie Twój jesteś rozum i nadzieja,
I jesteś Twoim zwątpieniem!

7

Lecz i tu ludzi trzy widziałem sfery,
Trzy obcowania ich strony:
Jedni, co znają Cię, jak się litery
Zna - pókiś ku nim zwrócony...

8

I póki twarzą w twarz przestajesz z niemi,.
Zaś - ani chwilę już potem:

Tak kły pszeniczne ruszają się z ziemi,
Wyzieleniając, za grzmotem...

9

Drudzy - mniej żądni oblicza i gestu,
Mniej osobistej poręki,

Bo życie całe pamiętni, jak Chrzestu,
Tych, których dotknęli ręki.

10

I trzeci wreszcie - - rzadcy niesłychanie,
Co, choćbyś umarł od wieku,
Weszli w poufne z Tobą obcowanie,
Jak - siedzący człek przy człeku.

11

- - A którzy znikną z Elektrą Twej siły
Lub znajdą się w życia składni,
A których czekać u swojej mogiły
Będziesz ? —

-ja, nie chcę... sam zgadnij...




LI. MORALNOŚCI

I

Kochający - koniecznie bywa artystą,
Choćby nago jak Herkules stał;
I moralność nie tylko jest osobistą:
Jest i wtóra - moralność-zbiorowych-ciał.

II

Dwie było tablic - dwie! - prawowitego cudu:
Jedna - władnie do dziś wszech-sumieniem,
Druga - całym pękła kamieniem
O twardość ludu.

III

Z pierwszej ? - mamy zarys i siłę mamy
Od niesienia rąk w dzieło zaczęte,
Ale-drugiej odłamy
Między Ludów Ludami
Jak menhiry* sterczą rozpierzchnięte!


* Menhir - wysoki głaz druidyczny.


IV

Wobec pierwszej ?... każdy a każdy - rzeszą!
Lecz - by drugą od-calić,
Czoła się nam mojżeszą
I zaczynają się lica blaskiem palić.
- Wiatr ogromny, jak na Synai szczycie,
Tętnią echa i gromy z błyskawicami;
Dłonią czujesz, że tknąłeś życie...
Podejmując Prawa odłamy.

V

przyjdzie dzień... gdy gniew, co zbił tablice,
Stanie się zapałem, który tworzy:
Rozniepodziane złoży
I pogodne odkryje lice.




LII. TAJEMNICA

Tajemnica!... wielka to tajemnica!..."
Chór

Czego? durzyć szlachcica..."

Jak umysł chciwy wiedzy wyższej od polemik,
Przechadzał się, przez cichy laurów bujnych szpaler,
Słynny pisarz (niejakich orderów kawaler,
Portretowany, ile zwykł być akademik)
I dumał: „Skąd? pochodzi, że za dni Augusta,
Gdy retoryka kwitła tak prozą, jak rymem,
Gdy więc szukano prawdy tak rymem, jak prozą,
Nikt nie wiedział i nie znał niczego za Rzymem:
Co ? Judea głosiła światu złotousta -
Co ? śpiewał Dawid z chwałą lub Jeremias z zgrozą -
Co? Ezechiel... było im nie znane tak bardzo,
Tak bezbrzmiące dla uszów w swej zatyłych dumie..."
- Jak gdy się czyje zmysły umyślnie zatwardzą,
Lub... jak kiedy się kochać Ludzkości nie umie!




LIII. ZAGADKA

Z wszelakich kajdan, czy? te
Powrozowe, złote czy stalne?...
Przesiąkłymi najbardziej krwią i łzą -
Niewidzialne!...

.........................................................




LIV. JAK...



Jak gdy kto ciśnie w oczy człowiekowi

Garścią fijołków i nic mu nie powié...

*


Jak gdy akacją z wolna zakołysze,

By woń, podobna jutrzennemu ranu,

Z kwiaty białymi na białe kławisze

Otworzonego padła fortepianu..

*.

Jak gdy osobie stojącej na ganku
Dałeki księżyc wpłąta się we włosy,
Na pałającym układając wianku

Czoło - łub w srebrne ubiera je kłosy...

*


Jak z nią rozmowa, gdy nic nie znacząca,
Bywa podobną do jaskółek lotu,
Który ma ceł swój, acz o wszystko trąca,

Przyjście letniego prorokując grzmotu,
Nim błyskawica uprzedziła tętno -
Tak...

...lecz nie rzeknę nic - bo mi jest smętno.




LV. KÓŁKO

Jak niewiele jest ludzi i jak nie ma prawie
Pragnących się objawić!... - Przechodzą - przechodzą -
Odpychają się, tańcząc z sobą lub w zabawie
Poufnej, kłamią płynnie, serdecznie się zwodzą:
Ni współcześni, ni bliscy, ani sobie znani,
Ręce imając, śliniąc się szczelnym uściskiem.
Głębia pomiędzy nimi wre i oceani,
A na jej pianach - oni; bliscy czym?... nazwiskiem!
Świat zaś mówi: „To - swoi, to - kółko domowe,
To - nasi!" - szczerzej Niebo łączy lazurowe

Tysiąc ludów, co rżną się przez wieki, bo szczerzéj
Z każdego aby jeden w spólne Niebo wierzy.

-Oni zaś tańczą: łonem zbliżeni do łona,
Polarnie nieświadomi siebie i osobni;
Dość, że nad nimi jedna lampa zapalona

I moda jedna wszystkich wzajemnie podobni.

-„To nasi!"-Mapę-życia gdyby kto z wysoka
Kreślił jak mapę-globu?... góry i pustynie
Przeniosłyby się w krótkie jedno mgnienie oka,

Ocean by zaś przepadł, gdzie łza drobna płynie!

84



LVI. CZUŁOŚĆ

Czułość - bywa jak pełny wojen krzyk,
I jak szemrzących źródeł prąd,

I jako wtór pogrzebny...

*

I jak plecionka długa z włosów blond,
Na której wdowiec nosić zwykł
Zegarek srebrny- - -




LVII. NIEBO I ZIEMIA

Rzeczywistym bądź! co? ci się wciąż o niebie troi,
Podczas gdy grób, prądami nieustannemi,

Kości twoich, prochów twych pożąda!"

*

- Och! tak, wszelako, gdziekolwiek człowiek stoi,
O wielekroć więcej niebios ogląda,
Niżeli ziemi...




LIX

[Tytułu i całego prawie utworu brak. Dochowały się tylko 2 wersy ostatnie:]

(----------------------------------------

----------------------------------------)

Nowy się wiek po ścianach rozpłomienił świtem,
A w kątach cieniu zawisł pająk, kazuista!...




LX. JĘZYK - OJCZYSTY

Gromem bądźmy pierw niźli grzmotem,
Oto tętnią i rźą konie stepowe;
Górą czyny!...

- a słowa? a myśli?...

- potem!...

Wróg pokalał już i Ojców mowę -"

Energumen tak krzyczał do Lirnika

I uderzał w tarcz, się wygięła.

Lirnik na to:

Nie miecz, nie tarcz - bronią Języka

Lecz - arcydzieła !"-




LXI. BOGOWIE I CZŁOWIEK
1

Dziś autorowie jak Bóg:
Dość jest, że tchną, wnet arcydzieło wstawa;
W skrzydlany lot posuwa ciężki pług,
Trud jest jakoby zabawa!

2

Nie samo już słońce rzuca cień
Wawrzynów - skłania je i wiatr życzliwy;
Dwadzieścia lat sławy za jeden dzień
Dając - za dzień jeden szczęśliwy!

3

I od Wirgiliusza kształtnych pień
Zalatują jeszcze ludzkie natchnienia...
On! dwadzieścia lat pracy dał za dzień,
Za jeden dzień stworzenia!




LXII. ZAPAŁ


Powiadają - że piękne były owe wieki
Gdy ogień-święty wznosił się złotym filarem,
A Rzym od białych dziewic wyglądał opieki,
Dziewic zasiadających, jak Senat, z Cezarem.
Wtedy i Drujd, i horda Litwy tajemnicza
Klęła kozła swojego pod grzechów ciężarem,
A czoła jej ozłacał żywy płomień Znicza.
Lecz z świętym-ogniem stało się jak z Niebios darem
Po legendowych wiekach - przyszły historyczne,
Ogień-boski za-przestał być Dziejów skazówką.
(Natomiast - tanie mamy zapałki-chemiczne,
Które gdy zręcznie ujmiesz - obrócisz w dół główką
I o obuwie potrzesz?... płomyk wraz wybucha,
A Turki palą fajkę z długiego cybucha!...)




LXIII. PRAC - CZOŁO

Pracować musisz" - głos ogromny woła -
Nie z potem dłoni lub twojego grzbietu
( prac-początek, doprawdy, że nie tu),
Pracować musisz z potem twego czoła!

-Bądź sobie, jak tam chcesz? - realnym człekiem:
Nic nie poradzisz!... każde twoje dzieło,

Choćby się z trudów herkulejskich wszczęło,
Niedopełnionem będzie i kalekiem...

-Pokąd pojęcia-pracy korzeń jeden

Nie trwa? - dopóty wszystkie tracą zgoła;
Głos grzmi nad tobą: „Postradałeś Eden!"

Grzmi dookoła: „Pracuj! z potem czoła!"
*

Najprostszy cieśla, co robi toporem,
Choćby on nie wiem jak był pracowity -
I choćby cieśli tyryjskich był wzorem -
Jeżeli w duszy smutek ma ukryty
Lub trumnę ciosze, gdy dławi go żałość,
Łzy własne widząc w żelaza połysku,
Wyrobić musi pierw: umysłu-stałość -
Bez której nie ma sił, ciągu ni zysku.

Więc prac początek, pierwsza prac litera,
Nie tam, gdzie wasza dziś realna-szkoła
Uczy - zarówno płytka, jak nieszczera:

Pracować musisz zawsze z potem czołam!

*

Reformatorów zbierz wszystkich i nagle
Spytaj ich, co jest pracy abecadłem ?
Zacząć mam z czego ? gdy na skały wpadłem
Lub wiatr ustąpił, zerwawszy pierw żagle -
Od czego zacząć? czy - od dłoni-potu ?
Lub ramion-potu ?... gdy brak i narzędzi,
Gdy wkoło otchłań, a ty - na krawędzi:
Zacznij... by w głowie nie było zawrotu -
Więc głos ogromny znów jak pierwej woła:

Musisz pracować z potem twego czoła!"

*

Spustoszałemu powiedz Narodowi:
Niech się zbogaci jak może najprędzej,
A mając posag, resztę postanowi,
Do-rychtowawszy [do onych pieniędzy]

[Końca brak.]




[LXIV.] CO SŁYCHAĆ?

Jeżeli ten list wierszem piszę, to z przyczyny
Prozaiczniejszej niźli prozą-gadaniny -
I czynię jak ów doktor, wolny od pustoty,
Co wtedy tylko tańczył, gdy miał brać na poty.
- Wkrótce albowiem wszystko Ludzkość z-użyteczni:
Ludzie będą, dla wprawy w gimnastykę, grzeczni;
Jak kichnie kto}... będzie to hasłem dla sąsiada,
Że Bursa stoi słabo i że renta spada -
Jak poprawi krawatę, prosty z tego wniosek,
Że wiele jest o cenach bawełny pogłosek.

Jak się masz" - będzie stawką, abądź zdrów" - wykrętem;

Panny będą rachować Fijołki z procentem ;

Arbuzy pójdą w górę; Kapusta czerwona

Zburczy Różę stołistną, że nie oceniona,

I każe jej do chwastów wdzięczyć się za płotem ;

Niezapominkę zmięsza z błotem, jak nic-potem !

Z Słonecznikiem, choć ten jest osobą stateczną,

Zajdzie w ulotną sprzeczkę, ale niebezpieczną,

Którą on zniesie, patrząc w niebo jak astronom.

Na Hijacynty gorzej wpadnie niż ekonom

I nie wstrzyma jej kuzyn Pasternak, ni Czosnek,

Sławny z rozsądku, błahych nieprzyjaciel piosnek -

On, co jeszcze na puszczy, z Cebulą do wspólki,

Ledwo że nie zbuntował Mojżeszowe pułki,
Radząc, by lud w nim uznał rzecz nad wolność starszą
I wrócił wielbić Czosnek z amnestią monarszą.

Lecz Ogrodnik cóż na to?... - poskrobie się w głowę
I uda, że nie słyszy, bo ma w domu krowę.

Pisałem w Paryżu 1865

* [LXVII.] KRZYŻ I DZIECKO
1

-Ojcze mój! twa łódź

Wprost na most płynie

Maszt uderzy!... wróć...

Lub wszystko zginie.

2

Patrz ! jaki tam krzyż,

Krzyż niebezpieczny

Maszt się niesie w z-wyż,

Most mu poprzeczny -

3

-Synku! trwogi zbądź:
To znak-zbawienia ;

Płyńmy ! bądź co bądź -

Patrz, jak ? się zmienia...

Oto - wszerz i w z-wyż

Wszystko - toż samo.
*

-Gdzież się podział krzyż?

*

-Stał się nam bramą.
1866



LXVIII

[Brak tytułu i całego początku. Dochowało się tylko 6 wersów ostatnich:]

3

( -

----------------------------------------)

)

Niewiasta igłą krzyż na piersiach kole,
Co, gdy uczynią?... im starczy!

4

Lecz nikt nie pomni: kto ? kiedy ? lub po co ?
Znak ów sprowadził... a krzyże
Sterczą na skałach i w zorzach się złocą,
I morze im stopy liże.




LXIX. POCZĄTEK BROSZURY
POLITYCZNEJ...

Nie trzeba robić z pokoleń ofiary,

one nie tylko: dalszym ciągiem;

Strona jest, z której człek rodzi się stary,

Choć kształtowanym urasta posągiem.

Przenosić w drugich swą własną zawziętość

Godzi się tyle... ile czcisz ich świętość.

Lecz jeśli mniemasz, że Ty - tworzysz człeka,

Jak Bóg, na obraz Twój?... to rad bym wiedział,

Czemu jest Czasów i pokoleń przedział?...

Skąd postęp? czemu? się go w dali czeka...

Nie trzeba robić się karykaturą
Twórcy - mniemając o naszym planecie,
Że on wszech-świata środkiem, albo górą;
Gród zaś ojczysty, że - najpierwszym w świecie,
A w grodzie jeszcze, że nad geniusz wszelki -

Sąsiad, z którym się wypienia butelki.

*

Nie trzeba siebie, wciąż siebie, mieć środkiem,
By, mimowiednie, się nie stać wyrodkiem -

Nie trzeba myśleć, że jest podobieństwo
Być demokratą - bez Boga i wiary
(Czego jak świat ten nie bywało stary!)

Ni bez wyznania że bywa męczeństwo.

*

Nie trzeba kłaniać się Okolicznościom,
A Prawdom kazać, by za drzwiami stały;
Przedawać laury starym znajomościom,

Myśląc, że dziej ów-rytm zgłuszą tymbały!

*

Nie trzeba stylu nastrajać ulicznie
Ni Ewangelii brać przez rękawiczkę;
Być zacnym ckliwo, być podłym praktycznie,
Zapełniać próżnię-sensu przez potyczkę,
I rejterować... lubo - heroicznie!...



LXX. LAUR - DOJRZAŁY

1


Nikt nie zna dróg do potomności,

Jedno - po samodzielnych bojach;

Wszakże w Świątyni jej nie gości

W tych, które on wybrał, pokojach.

2

Ni swoimi wstępuje drzwiami,
Lecz które jemu odemknięto -
A co? w życiu było skrzydłami,
Nieraz w dziejach jest ledwo piętą!...

3

Rozwrzaskliwe czasów przechwałki,
Co, mniemałbyś, że trąb graniem ? -
To padające w urnę gałki...
Gdy cisza jest głosów-zbieraniem.




LXXI. CZAS I PRAWDA

Iluż? ja świeżych książek widziałem skonanie -
W samej wiośnie ich życia!... a nie były tanie,
I kiedy je składano, czekał świat, by wyszły,
Przewidując wzruszenie, albo oklask przyszły;
I kiedy je sznurówką zejmano w poszyty,
Świat szeptał, jak w alkowach przed balem kobiéty.
A gdy wyszły ?... zostały porwane - a potem
Chwila cieniu i ciszy, jak bywa przed grzmotem,
Lecz czułeś, że znienacka światło się rozpostrze,
I wiew kart, i jak po nich biegło noża ostrze,
Czułeśa w dni niewiele słyszałeś, co chwila,
W rozmowach sąd, i w którą się stronę przechyla,
I jak przerwany bywa wniesieniem herbaty;
Na wsi ? - przejażdżką, w mieście - kupnem nowej szaty;
A w tydzień już się same okładki tych książek
Odchylają, jak krańce używanych wstążek,
Gdzieniegdzie i pył leci, jak w popielną-środę,
Na niebotyczny ustęp, na skrzydlatą odę,
I słychać... że ktoś chyłkiem wzmiankował niechcący
O pewnej innej książce, wyjść wkrótce mającéj.

- Tak jest dziś tu i owdzie... lecz u nas ?... wychodzą
Książki?... za późno - czyny ?... za wcześnie się rodzą,
Co jeśli potrwa?... Męże będą mieli siły
Nienarodzonych wnuków, a rozum? - mogiły!


*

Towarzystwo-uczonych niebawem w tej mierze
Gdzieś - kiedyś - się zgromadzi, skoro składki zbierze,
I dnia tego feuilleton zaświta w Poznaniu,
Poświęcony onemu rzeczy sprawozdaniu,
A który czytać będzie dobry Obywatel
Także - przez poświęcenie... (nie dla czczych bagateli).
Wtedy - sam Długosz wyjdzie; „Kurierek" zamieści:
Z Berlina. Słychać... krążą niewątpliwe wieści,
Jakkolwiek owym wieściom Męże-zaufania
Przeczą - i rozdzielone krążące zdania."
- Lecz nie śpi korespondent-„Czasu"... ten wymaca
Grunt prawdy i firmament przekreśli jak raca,
Po obłokach-tłumaczeń pozłoci rzęsisto,

By wszystkimi orzeknąć języki - myśl czystą!

*

W każdym kraju inaczej Prawda się udziela,
Lubo wszędzie jednego ma nieprzyjaciela,

A tym jest kłamstwo, tudzież lenistwo i pycha,
I nerwów-wstręt, co, aby mieć pokój, ucicha,
Mało dbając (choć prawie to wiedzy-zarodkiem),
Że bywa słowo pierwej celem niźli środkiem,
I że dziś Język kształcąc, nie zgadujem wcale,
Jakie ? głosić nim będą wesela lub żale
Za lat sto... że więc radość, że boleść, że modła
Dlatego się w lakonizm zawrzeć nie umieją,
wzdychają za przyszłych, łkając jako źródła,
Do których inni przyjdą, w dzbany swe naleją
I będą pić, ochłodę wyczerpując z dzbana;
Lub - nie znalazłszy źródeł, pójdzie im z ust - piana!




LXXII. SZLACHCIC

Zygmunt* (nieboszczyk) raz mówił mi żartem.
Nie pół-uśmiechu, lecz stilusa wartym,
Twierdząc, że mimo opóźnionej pieczy,
Kto dziś się jeszcze w dzieje [nasze wczyta,
Powie o polskiejpospolitej rzeczy":
Niepospolita!"]

[Tu brak ok. 38 wersów.]

Gdy czar słów jego i wzięcie urzeka,

Nie znawstwem ludzi, jakby ziarna w plewie,

Lecz - znajomością siebie... i Człowieka!

* Zygmunt - autor Irydiona.




LXXIII. GRZECZNOŚĆ
1

Znalazłem się był raz w wielkim Chrześcijan natłoku.
Gdzie jest biuro lasek, płaszczów i marek;
- Każdy za swój chwytał się zegarek,
Nie ufając bliźniej ręce i oku!...

2

Jeden tylko Mąż zwrócił moją uwagę:
Z przezornością albowiem szczególniejszą
Łączył wdzięk i względność, i powagę,
W niczym od chrześcijańskiej nie zimniejszą -

3

Któż jest ? - pytam - tyle uprzejmy dla gości

Wśród podejrzewających się bliźnich owych?"
**********

(Był to strażnik figur-woskowych
Z pobliskiego Muzeum-ciekawości!...)




LXXIV. BOHATER

1

Czy już nie wróci czas siły-zupełnéj
Ani ma jeszcze zasłynąć
Wiek, gdy po Runo ważono się płynąć
Ze złotej uwite wełny?...

2

Lec na kolchidzkiej tkaniny kobierce
Nikt-że już więcej nie pragnie ?
Lub, bohaterów czulsi spadkobierce,
Woląż się ująć za jagnię?...

3

Smoka czy wielki łeb dziś wyzwie kogo,

Rykiem otrębując turniej;

Lub jest-że, kto by rad go potrzeć nogą

I wynieść się nadeń górniej ?...

4

Czy ramion marmur - czy muszkułów granie
I cało-strojność budowy

Nie ma już więcej nic za powołanie
Nad strawność dobrą? byt zdrowy?


5

Bohaterowie wszak od wieków w wieki
Kraj zdobywają zaklęty -
I od Achilla mniej bywa kaleki,
Kto nie wyzuł z ostróg pięty!...

6

Miałażby słodycz chrześcijańska, nowa,
Zawistnym być Męstwa druhem ? -
Gdy ona raczej, jako białogłowa
Wierna - współ-zwycięża duchem!

7

Miałażby włosów srebrność księżycowa
Wyzwalać z Dziejów-zaciągu ? -
Lecz starość, w czas swój, bywa więcej zdrowa
Od bark greckiego posągu.

8

Mojżesz - wiek blisko przeżywszy, powstawa
Wyswobodzicielem ludu -
Heroizm czysty wcześnie nie dostawa,
I nie dostawa - bez cudu!

9

Owszem - śmierć sama i jej piekieł-krater
Cóż ?... - rzecz wielka lub licha:

W miarę do tego, jak? jaki bohater?
Dopełnił swego kielicha -

10

Niechże więc Kolchów wiek sobie nie wraca,
Współczesność w równej mam cenie:
Heroizm będzie trwał, dopóki praca;
Praca? - dopóki stworzenie!...




LXXV. IDEAŁ I REFORMY

1

Słynny Monarcha, nieco Mędrzec przy tym,
Jako był Trajan lub Marek Aureli,
W swojej warowni i w kraju podbitym
Tak się użalał na obywateli:

2

Czemuż ? ich sama nie prowadzi Cnota,
Sama Wzajemność nie administruje,
Gdy ten ma prawdy więcej, owy - złota;
Wiedzy lub pracy... gdy wszystkim brakuje!

3

O! jak potężne wzrosłoby stąd ciało
(Monarcha mówił), gdyby - w każdej chwili
I zło się zbytkiem dobra prostowało;
Wszyscy słuchaliby - wszyscy ( ).

[Końca brak.]




LXXVII

[Początku i tytułu utworu brak.
Dochowało się tylko dziewięć ostatnich wersów:]


Lapońscy wzięli księdza w swe obroty.
Że łzę narodu zniżył do wilgoci,

Kładąc - pomiędzy stanu-kwestie: poty!..

*

Trwał taki zamęt sto lat... Lecz znów wróci.
Nim w Chrześcijaństwie zaświta wiek-złoty
I ponad drobiazg herbów-narodowych
Herb-Portugalii w obłokach umieści...
(To jest: na tarczy pięć ran Chrystusowych
I rozrzucone srebrników trzydzieści...)




LXXVIII. STYL NIJAKI

Szkoła-stylu kłóciła się z szkołą-natchnienia,
Zarzucając jej dziką niepoprawność. - Ale!...
Potomni nie tylko grobami z kamienia,
Ciosanymi cierpliwym dłutem doskonale:
oni pierw Współcześni, których przeznaczenia
Od do-raźnego w chwili że zależą słowa;
Przestawa być wymowną spóźniona wymowa!




LXXIX. RÓŻNOŚĆ - ZDAŃ

(POD WIZERUNKIEM ALFREDA DE MUSSET)

Jedni twierdzą, że Mus set mistrza nie ma,
Nowe wniósłszy sztuki prawidło;
Drudzy - że naśladowcą jestBerghema
(Który malował ślicznie... bydło!...).




LXXX. WIELKIE SŁOWA

1

Czy też o jedną rzecz zapytaliście,

O jedną tylko, jakkolwiek nienowa!

To jest: gdzie ? papier przepada jak liście,
Pozostawując same wielkie-słowa...

2

Gdzie? tych słów-wielkich jest wspólna kraina,
Jedna dla ludzi wszystkich i taż sama,
Która nie kończy się, lecz wciąż zaczyna -
Dla nas Ojczyzna dziś, jak dla Adama!

3

Sfera słów-wielkich, jakich nieraz parę
Przez zgasły wieków przelata dziesiątek

I wpierw uderza cię, niż dajesz wiarę,
Godząc - jak strzały ordzewionej szczątek -

4

Ktoś je lat temu wypowiedział tysiąc,
Lecz one dzisiaj grzmiąi ty , za stosem

Ksiąg drukowanych, gotów byłbyś przysiąc,
Że - bliższe ciebie myślą i głosem!

5

Czy wy spytaliście tylko o tyle -
Tylko o jedną ksiąg tajemnicę,
Z trupimi głowy na skrzydłach motyle,
Którym w ruiny stawię żółtą świecę?...

6

Czy zapytaliście, czemu Cicero ?

Paweł ? lub Sokrat ? tych słów rzekłszy parę,

Żyją... do dzisiaj cię za piersi bierą,

A ty, choćbyś im nierad, dawasz wiarę.

7

Księgi zaś twoje, mimo złote wargi
Kart z pargaminu, i twoje dzienniczki
Z elektrycznymi okrzyki lub skargi
Gasną - jak ckliwe o południu świeczki ?

8

I wrzeszczysz: „Dzisiaj!" - ty, gdy twa korona
Dzisiaj jest w rękach, co z dawna umarły:
Jak gałąź, włosy wziąwszy Absalona,
Skrzypiąca jemu i hufcowi: „Karły!"



LXXXI. KOLEBKA PIEŚNI

(DO SPÓŁCZESNYCH LUDOWYCH PIEŚNIARZY)

I

Gdzie ton i miara równe przedmiotowi,
Gdzie przedmiot się harmonią dostraja,
Tam jest i pieśń, i rym - jak kto je powie -
Tam z-siedmia się brzmienie i tam się z-traja,
I spadkuje się same ku końcowi...

II

- Umiej słowem wrócić ich wygłos-pierwszy-

To jest całą wrażeń tajemnicą:

Rzym?... we wnętrzu leży, nie w końcach wierszy,

Jak i gwiazdy nie tam , gdzie świécą!*


* Wiadomo jest każdemu, że ani slońce, ani gwiazdy nie tam, gdzie oczom patrzącego być się wydają.


III

Podobnież i pieśń gminna to nie jest to,
Co wy dziś zrobiliście z niej
Płynność słów ? - to - oko błysłe łzą,
To - ciepły dech, nie zawołanie: „Tchnij!..."
Tak - wywęźla się kwiatu pąk i tak ptaszę
Coraz bystrzej i pełniej widzi dzień,
Nim nad rozpękłą wzięci czaszę -
Wrażenia pierw mając przez swój-rdzeń!


iv

Stąd to nie nasze - pieśni nasze,

Lecz Boskiego coś bierą w się;

Stąd, choć ja śpię... nie ja to śnię - co? śnię:

Ludzkości-pół na globie współ-śni ze mną;

Dopomaga mnie - i cicho, i głęboko,

I uroczyście, i ciemno:

Jak - wszech-oko!...

v

Tam to wszczęła się pieśń gminna, jakby z dna
Uspokojonej na skroś głębi
Czerpiąc tok swój i jęk gołębi;
- A Bóg sam zna!...




LXXXII. ŚMIERĆ

1

Skoro usłyszysz, jak czerw gałąź wierci,

Piosenkę zanuć lub zadzwoń w tymbały;

Nie myśl, że formy gdzieś podojrzewały;

Nie myśl - o śmierci...

2

Przed-chrześcijański to i błogi sposób
Tworzenia sobie lekkich rekreacji,
Lecz ciężkiej wiary, że śmierć: tyka osób,
Nie sytuacji --

3

A jednak ona, gdziekolwiek dotknęła,
Tło - nie istotę, co na tle - rozdarłszy,

Prócz chwili, w której wzięła - nic nie wzięła:
- Człek - od niej starszy!




LXXXIII. SENS - ŚWIATA1

Do uczty gdy z gwarem siadano za stół,
Mnie jednemu zbrakło siedzenia:
Tłumaczy to zwyczaj, bym za złe nie wziął,
Wróżąc, traf taki - ożenia!

2

Więc - toast podniosłem, lecz stało się znów,
Że wlano mi ostatek wina.
(Co zwyczaj wykłada za fawor u wdów,
Lub że możesz mieć wkrótce syna!...)

3

Płynąłem za morze... skąd puścił ktoś wieść,
Że się rozbił okręt w podróży

Wiele stąd tłumaczeń, lecz spólna ich treść
Długi i błogi żywot wróży.

4

Sens z tego, że dziwnie przewrotnym jest świat:
Bo gdy nie masz miejsca, to cię żenią,
A skoro pogrzebią - dodają sto lat,
A gdy zapominają - cenią!




LXXXIV. CZEMU

Próżno się będziesz przeklinał i zwodził,
I wiarołomił zawzięciu własnemu -
Powrócisz do niej - będziesz w progi wchodził

I drżał, że - może nie zastaniesz?... czemu!...

*

Sam sobie będziesz słówkiem jednym szkodził,
Nie powierzonym, prócz tobie jednemu.
Będziesz się bez niej z nią kłócił - i godził,

I wrócisz wątpiąc, czy zastaniesz?... czemu!

*

Szczęśliwi przyjdą, jak na domiar złemu:
Kołem osiędą - chwilki nie będzie,

By westchnąć szczerze... ach! czemu i czemu
Przyszli szczęśliwi ? rozparli się wszędzie,
Wszędzie usiedli z czołem rozjaśnionem -

Dom napełnili - stali się Legionem!...

*


Przeczekasz wszystkich?... to - dwóch ci zostanie,
A jeden w progu jeszcze ma pytanie
I choć, na zegar pojrzawszy, się sroży,
Ty - nawyknąłeś już nie ufać jemu:
Wróci i znowu kapelusz położy,

I rękawiczki zdejmie jeszcze - - czemu ?

*

chwila przyjdzie, gdy wyjść ? - lepiej znaczy,

Niżeli zostać po obojętnemu;

Wstaniesz - i pójdziesz, kamienny z rozpaczy,

I nie zatrzymasz się, precz idąc - - czemu?

*

A księżyc będzie, jak od wieków, niemy,
Gwiazda się żadna z miejsca nie poruszy -
Patrząc na ciebie oczyma szklistemi,
Jakby nie było w Niebie żywej duszy:
Jakby nie mówił nikt Niewidzialnemu,
Że trochę niżej - tak wiele katuszy!
I nikt, przed Bogiem, nie pomyślił: czemu ?




LXXXV. DO ZESZŁEJ...
(NA GROBOWYM GŁAZIE)

Sieni tej drzwi otworem poza sobą
Zostawwzlećmy już dalej!...
Tam, gdzie jest Nikt i jest Osobą:

- Podzielni wszyscy, a cali!...

*

Tam - milion rzęs, choć jedną łzą pokryte;
Kroć serc, łkających: „Gdzie Ty ?"

- Tam - stopy dwie, gwoźdźmi przebite,

Uciekające z planety...
*****************

Tam - milion moich słów; tam - lecą i te.




LXXXVI. PAMIĘCI
ALBERTA SZELIGI HRABI POTOCKIEGO -
PUŁKOWNIKA - ZMARŁEGO NA KAUKAZIE

Mówiłeś: „Wspomnij!..." - gdy żegnałem Cię -

Niechże Ci będzie lekką ziemia wschodnia:

Ziemia Kaukazu, gdzie lud w błogim śnie,

Gdzie imiębrata" - „gościa" - lubprzechodnia" -

Oznacza jednę myśl... nie trzy... nie dwie!...

*

Wieluż? umarło od spomnianych chwil -
A wielu? Ciebie i mnie zapomniało,
Gdy między grobem Twym a mną?... świat-mil*
Legł - i umarł głos mój, jak Twe ciało:

- Choć-ból to równy (jeśli: „Człek jest styl"**).

*

Lecz ja nuciłem zawdy strojem tym,
Co mało-baczyć śmie na ludzkie głosy:
To - stać mię jeszcze i dla Cię na rym,
Którego w ziemię cień - światłość w niebiosy
Przeszłacześć Tobie!... przebaczenie im...

* Świat-mil-między Kaukazem a Północną Ameryką.
** L'homme c'est le style - reszta objaśnień w Pamiętnikach kasztelana Kajetana Koźmiana, w rozdziale pod
nazwą Potockiego.





LXXXVII. OMYŁKA

Sukces bożkiem jest dziś - on czarnoksięstwo
Swe rozwinął jak globu kartę;
Ustąpiło mu nawet i Zwycięstwo

Starożytne - wiecznie coś warte!

*

spostrzeże ten tłum u swej mogiły,
obłędna ta spostrzeże zgraja:
Że - Zwycięstwo wytrzeźwia ludzkie siły,
Gdy Sukces, i owszem... rozpaja!...




LXXXVIII. DZIENNIK I EPOS

Treści cudne smakiem a ciemne czasy
I ciągłe postępu zdobycze
Uczyniły, że dziś Mecenasy...

Ależ i Mecenasowicze!...

*

Gdzie na pięćset umie czytać pięciu,
Gdzie na pięciu czterech zapał kłamie,
Dedykować tam konieczna Księciu,

Kanclerzowi, lub dowcipnej Damie...

*

Horacego misterny, acz drobny, rym
Gdyby się nie perlił w złotym sygnecie,
Minąłby go Cezar, z Cezarem Rzym,

Z Rzymem wiek... i pokolenie trzecie!

*

Lecz formy - co nad falą czasów
Jeśli same jak słońce nie jaśnieją?

Nie wyzłoci ich pierścień Mecenasów...
**************

Tak - z Dziennikiem, tak - z Epopeją!




LXXXIX. GADKI

Pytasz: „Czemu?... gdziekolwiek Amerykanie,

Choćby ich było tylko stu - lub ani tyle -

Mają Dziennik, który się rozwinąć jest w stanie?"

*

Czemu?? - bo wyżej złota cenią oni chwile -
Lecz gdyby mieli zwyczaj przez całe godziny

O plityce gadać byłby Dziennik wszędzie

I nigdzie... byłoby coś, z czego nic nie będzie...

- Skutki to wielkie!... lubo niewielkie przyczyny.

Mówisz: — „Gdybyśmy byli jak Amerykanie,

Którym to jest właściwym..." -

...przerywam Ci, Panie,
Bo w żagle dmiesz, a nie chcesz dobywać kotwicy:
Amerykanie któż ?... Europejczycy!





XC. DWA GUZIKI

(Z TYŁU)

Kmieć mówi, jak mu łatwiej - zaś człowiek uczony,
Jak się w szkole nasłuchał - gdy umysł natchniony,
Mówiąc, tworzy... i wiele pierw przed gramatyką
Jest Homer!... - lecz profesor mówi tak, jak pisze,
I porwać by się gotów na słońce z motyką -
A muzyk mówi, jak mu lgną w palce klawisze.
I gdyby kto zagnańca postawił dzikiego
Przed świątynią w Atenach, na której frontonie
te a te zarysyrzekłby on: „Dlaczego ?...
Dlaczego? plan przeziera z głębi, nie zaś tonie
W posadach gmachu? - czemu? te wewnętrzne - prawa
Sterczą? jako mamuta grzbiet... z wyżyn mogiły...
Gdy linia owa najmniej siły nie dodawa -

A owy rozstęp linii nie spotęża siły..

*

Pytania te, i takie byłoby zdziwienie

Dzikiego Scyty. - Dzikość bowiem stąd pochodzi,

Że się jest jednostronnym, jak kwiatów korzenie,

I że się przeciw-wrotnych połowic nie godzi.

*


Kwiat śpiewa: „Ja - do słońca prosto drgam!"-a korzeń:
Że kwiat mu jest korzeniem... że różność? - z położeń
Idzie, lecz nie z natury - i że on w ciemności,

Gdzie dąży? czując, kwiatów podeptał próżności!

*

Lecz mowa-piękna zawsze i wszędzie polega
Na wygłoszeniu słowa zarazem ponętnie
I tak zarazem, że się pisownię postrzega:
Po tej to zgodzie, jak po nieomylnym piętnie,
Poznasz: pojedyńczości obcowanie z prawem,

Ducha ? - z literą, nocnej głębokości - z jawem!

*

Dodam tu, że Chińczykom, skoro nas obaczą,
Najdziwniejszą się rzeczą wydają guziki

Dwa - z tyłu! - te, pytają Chińczyki: „Co? znaczą...
K'czemu ? ..."

Użyteczność - ocenia człek dziki,
Lecz harmonii ogólnej pojąć on nie może,
Jak chory wstać i swoje na plecy wziąść łoże.
On - ani dostrzec zdolny... że gdyby, jak groby,
Lub jak szlafroki, ludzie zatyli?... to może
Guzików-dwóch na krzyżu wcale nie byłoby!




XCL. SPOWIEDŻ
GLADIATOR

Ojcze Janie!... odmówiłem danin
Bogom rzymskim - jak Wy nas uczycie:
Przez słowa Twe jestem chrześcijanin,

Choć gladiator przez całe me życie!

*

Cóż ? uczynię, skoro na zabawę
W Cyrk mię rzucą... życia?... nie wybieram,
Tylko, Ojcze! mam od dziecka wprawę,

Że (bywało) lwy głodne rozdzieram,

*

Cóż? mi każesz, bym począł - gdy może
Bez-umyślnie, gdy może z nałogu,
Wcisnę ręce lwu, jak dwie obroże,
I poklasną mnie!... nieczuli-Bogu!...

OJCIEC

Synu! ufaj - nie na śmierć Pan woła:
Lecz-na świadki i gody wieczyste;

Samson nie był wyrzutkiem Kościoła!
***************

GLADIATOR

Alleluja!... Te salutant, Christe...



XCII. CACKA

Myśliłem ja - że Lira i że Styl,
Choć fala je nosi jak łabędzia,
Nie obliczającego dróg i chwil,

Choć cel mają w sobie, - narzędzia!

*

Myśliłem - że gdy Lud nie ma bytu,
Że słowu jeżeli brak powietrza,
Dotyka wieszcz kluczem u zenitu,

Skąd aura na świat płynie letsza.

*

Ja - myśliłem, że każda ze strun wie,
W jaką porę? wydzwonić co? i gdzie?...
I myśliłem - że przez ich balsamy
Upowinowacone różności
Czynią - spóźnionych prawd nie mamy -

Spóźnionych dla miękkiej drażliwości.


*

Myśliłem! - że wieszczów było tyle.

Ile jest blizn dotkliwych ? - a które

Przez form-czary - przez stosowną chwilę -

Opatrują się i leczą w porę---

*

Och!... ja byłem błędny i sam chory:
Ponętniejsze jest lir przeznaczenie -

one dla prawd... czym w oknach sztory.
Na których wstrzymują się promienie,
Wyświecając płótno malowane,
Z malakitowemi krajobrazy,
Ze źródłami ametystowemi,
Pasterkami owianemi w gazy...

Z ziemią ... co - nie dotknęła ziemi!

*

One śnią: że szyba?... to - posadzka!
One nucą: „Stąpaj, bez poręczy,
W objęcia Fantazji, co się wdzięczy..."

---cacka - cacka!!





XCIII. ŹRÓDŁO

Kiedy błądziłem w Piekle, o którym nie śpiewam
Dlatego, że mi klątwy się pierw w usta kleją,
Jak muchy brzydkie, które ze skwarów szaleją -
I nie śpiewam dlatego, że nim pocznę, ziewam;
Kiedy błądząc przeszedłem kolumnadę-nudów,
Długą i prostą - tudzież kaprysów-przedsienia
I niedogasłych w piasku cmentarz-wielkoludów,
Ruszających się sennie pod brukiem z kamienia;
Gdy pomierzyłem kroki mymi przedpokoje-
Nerwów-głupich, co ciągle przymierzają stroje,
A nie nigdy na czas ubrane weselny!...

- Gdy przestąpiłem nędzy-próg, kłamstwa-podwoje
I mijałem już zbrodni-labirynt bezczelny,
Po-oklejany zewsząd wyrokami prawa

Znalazłem się na miejscu, gdzie pod stopą lawa
Stygła - i szedłem dalej w powietrzu i porze,
I świetle, które były rzetelnie bez-Boże!...

- Na podobieństwo łanów zwęglonych wulkanem
Lub morza, co zatęchło postępem wstrzymanym,

Morza fal, które stojąc, poglądały wzajem,
Zadziwione niezwykłym głębi obyczajem
Jak Sfinksy --zaś nad nimi pelikanów nieco
Z otwartymi gardłami, co schły od pragnienia,

I gwiazd parę czerwonych, które w otchłań lecą,
Gasnąc...

...tam szedłem (spomnieć trudno bez wytchnienia!..
Szedłem tamkędy?... wątpiąc... gdy roślinka drobna,
Blada i do niewprawnie wyszytej podobna,
Szepnęła mi: „...Jest źródło..." - a dalej, w parowie,
Poczułem coś jak wilgoć.

Z tejże samej strony
Śmiech mię doleciał gorzki i szmer przytłumiony,
I obaczyłem Męża z rękoma na głowie,
Jak kiedy kto przenosi całą swoją siłę
W stopy własne - - ten deptał modrą Źródła żyłę
Jakoby wstęgę, która mu sandał oplotła,
Lub szargała się w prochu, gdzie stopa wgniotła.
Śmiech człowieka był wściekły - wymowa odrębna:
Coś - jak tętno za trumną noszonego bębna,
Którym wybrzmiewał sarkazm, chrypnąc z nienawiści:
Patrzcie!... jak Duch-stworzenia obuwie mi czyści




XCIV. HISTORYK



Wiele jest - gdy kto pomierzył stary cmentarz
Albo i genealogiczny-dąb;
Wiele - jeśli inwentarz
Skreślił - zajrzał Epokom w głąb
I upostaciował opis...

Ale - jeśli on w starca, w męża, w kobietę
Powrócił strach ów, z jakim dziad ich drżał,
Patrząc na pierwszego kometę,
Gdy po pierwszy raz nad globem stał:

.........................to - Dziejopis!




XCV. NERWY

Byłem wczora w miejscu, gdzie mrą z głodu -
Trumienne izb oglądałem wnętrze;
Noga powinęła mi się u schodu,

Na nieobrachowanym piętrze!

*

Musiał to być cud - cud to był,
Że chwyciłem się belki spróchniałej...
(A gwóźdź w niej tkwił,

Jak w ramionach krzyża!...) - uszedłem cały!

*

Lecz uniosłem - pół serca - nie więcej:
Wesołości?... zaledwo ślad!
Pominąłem tłum, jak targ bydlęcy;

Obmierzł mi świat...

*

Muszę dziś pójść do Pani Baronowej,
Która przyjmuje bardzo pięknie,

Siedząc na kanapce atłasowej
Cóż? powiem jej...

...Zwierciadło pęknie,
Kandelabry się skrzywią na realizm,
I wymalowane papugi
Na plafonie - jak długi -

Z dzioba w dziób zawołają: „Socjalizm

*

Dlatego: usiądę z kapeluszem
W rękua potem go postawię
I wrócę milczącym faryzeuszem
- Po zabawie.



XCVI. OSTATNI DESPOTYZM

Cóż nowego?" - „Despotyzm runął!... wraz opowiem:
Oto depesza..."

„...Jakże? pan cieszy się zdrowiem -
Niech pan siądzie! - depesza ?... mówi ?... - spocząć proszę.
Lecz co ? słyszę: w przysionku chrzęszczą mekintosze,
Ktoś nadchodzi! - to Baron - jakże? cenne zdrowie...

Niech siądzie! — cóż? nowego nam Baron opowie..."

Depesza ta - co? mówi... może pomarańczę?...
Lub może wody z cukrem ?" — „Upadły szarańcze
W Grecjina Cyprze brzeg się w otchłanie usunął -
W Cyruliku sewilskim występuje Pitta -
- Pomarańcza, jak widzę, z Malty - wyśmienita!"
Może drugą?..."

*

„...i jakże Despotyzm ów runął??"
*

Lecz - właśnie anonsują eks-szambelanowę
Z synem przybranym — „Cóż pan mówisz na nepotyzm?
Chłopiec starszy od matki o rok i o głowę...
Właśnie nadchodzą...

...jakże? runął ów Despotyzm."




XCVII. FINIS

...Pod sobą samym wykopawszy zdradę,
Coś z życia kończę, kończąc - mecum-vade,
Złożone ze stu perełek nawlekłych,
Logicznie w siebie, jak we łzę łza, wciekłych.
Wstrzymuję pióro... niżeli... niżeli
Zniecierpliwiony się wstrzyma czytelnik:

Poszyt zamykam cicho, jak drzwi celi
*

Tak Flory-badacz, dopełniwszy zielnik,
Gdy z poziomego mchu najmniejszym liściem
Szeptał o śmierciach tworów, chce nad wnijściem
Księgi podpisać się... pisze... śmiertelnik!




XCVIII. KRYTYKA

(WYJĘTA Z CZASOPISMU)

VM, złożone ze stu rzeczy drobnych,
Wyszłokolega nasz (niespracowany
Krytyk) źle wróży z utworów podobnych!...

-Takowej wszakże dalecy odmiany,
W niespracowanym czasopiśmie naszym,

Zapowiedzianą przyszłością - nie straszym.

*

Literatura kwitnie - mamy dużo
Poetów - lubo umysły pewne,

Które, zboczywszy, zboczenia też wróżą.

*

Wiersz - kwitnie u nas - kwitną rymy śpiewne
Woni rodzimej, jak zielona fletnia;
I czują u nas z dala wiew trucizny.

-Satyra wtedy Muzę uszlachetnia,
Skoro się głównie rzuca na obczyzny,
Naleciałości chore, z krajów owych,

Gdzie naszych wiosen brak konwalijowych!


*

Od jadu nawiań tych ogół bronimy
I chrześcijańskie oburzenie mamy
Dla sensu... zdradnie odzianego w rymy -
Kwilisz? poeto?... kwilże nad czasami,

Nad fatalnością... nad zbiegiem wypadków;
Łzę nawet kanąć możesz, jak łzę rosy,
Łzę safirową na safir bławatków,
Zefirem chyląc ku ziemi niebiosy -
-Płacz!!...

- lecz jeżeli ból jest gorzki?...

- niemniej

W książce on może brzmieć lżej i przyjemniej,
Rytm powodując dla słuchaczów miły
(Skąd nazwy Wieszczów-krzyża, lub -mogiły,
Co, w nawałności, lśnią nam z wierzchu Cyklad;

Tych - niechaj Autor używa za przykład!...).

*

Jak na Leandra czekająca Hero
Zapala światłość i nuci jej: „Prowadź!" -
Tak my - surowość, lecz i światłość szczerą,
Zwykliśmy dla piór obłędnych szafować;
Autor nie wie: że jedną literą

Zatracić można i można zachować!...

*

Poeta? - jeśli poetą prawdziwie
Żyć pierwej musi w tym samym żywiole,
Który rozlewa potem w swoim śpiewie.
- Nie mają tętna wymarzone bole,
Ni burz opisy przy biurowym stole...

**************************************

PS: Chwalić możemy niejedną końcówkę
Zaciętą kształtniedruk broszury ditto
Można nabyć oprawną, lub zszytą,
Owdzie i owdziejedna za złotówkę.



XCIX. FORTEPIAN SZOPENA

Do Antoniego C

La musiąue est une chose etrange !

Byron

L'art?... ćest lart - et puis, voila tout.

Bćranger

I

Byłem u Ciebie w te dni przedostatnie
Nie docieczonego wątku

-Pełne, jak Mit,
Blade, jak świt...

-Gdy życia koniec szepce do początku:

Nie stargam Cię ja - nie! - Ja, u-wydatnię!..."

II

Byłem u Ciebie w dni te, przedostatnie,
Gdy podobniałeś - co chwila, co chwila -
Do upuszczonej przez Orfeja liry,
W której się rzutu-moc z pieśnią przesila,
I rozmawiają z sobą struny cztery,
Trącając się,
Po dwie - po dwie -
I szemrząc z cicha:

Zacząłże on
Uderzać w ton?...

Czy taki Mistrz!... że gra... choć - odpycha?..."

lII

Byłem u Ciebie w te dni, Fryderyku!
Którego ręka... dla swojej białości

Alabastrowej - i wzięcia - i szyku -

I chwiejnych dotknięć jak strusiowe pióro -

Mięszała mi się w oczach z klawiaturą

Z słoniowej kości...

I byłeś jako owa postać, którą

Z marmurów łona,

Niźli je kuto,

Odejma dłuto

Geniuszu - wiecznego Pigmaliona!

IV

A w tym, coś grał - i co ? zmówił ton - i co ? powié,
Choć inaczej się echa ustroją,

Niż gdy błogosławiłeś sam ręką Swoją
Wszelkiemu akordowi -
A w tym, coś grał: taka była prostota
Doskonałości Peryklejskiej,
Jakby starożytna która Cnota,
W dom modrzewiowy wiejski
Wchodząc, rzekła do siebie:

Odrodziłam się w Niebie
I stały mi się arfą - wrota,
Wstęgą - ścieżka...

Hostię-przez blade widzę zboże...
Emanuel już mieszka
Na Taborze!"

V

I była w tym Polska, od zenitu

Wszechdoskonałości dziejów

Wzięta, tęczą zachwytu

Polska - przemienionych kołodziejów!

Taż sama, zgoła,
Złoto-pszczoła!...

(Poznał-ci-że bym - na krańcach bytu!...)


VI


I - oto - pieśń skończyłeśi już więcej
Nie oglądam Cięjedno - słyszę:
Coś?... jakby spór dziecięcy

-A to jeszcze kłócą się klawisze

O nie dośpiewaną chęć:

I trącając się z cicha,
Po ośm - po pięć

Szemrzą: „Począłże grać? czy nas odpycha??..."


VII


O Ty! - co jesteś Miłości-profilem,
Któremu na imię Dopełnienie;
Te - co w Sztuce mianują Stylem,

przenika pieśń, kształci kamienie...
O! Ty - co się w Dziejach zowiesz Erą,
Gdzie zaś ani historii zenit jest,
Zwiesz się razem: Duchem i Literą,

Iconsummatum est"...

O! Ty - Doskonałe-wypełnienie,

Jakikolwiek jest Twój, i gdzie?... znak...

Czy w Fidiasu ? Dawidzie ? czy w Szopenie ?

Czy w Eschylesowej scenie?...

Zawsze - zemści się na tobie: BRAK!...

-Piętnem globu tego - niedostatek:
Dopełnienie ?... go boli!...

On - rozpoczynać woli

I woli wyrzucać wciąż przed się - zadatek!

-Kłos?... gdy dojrzał jak złoty kometa,
Ledwo że go wiew ruszy,

Deszcz pszenicznych ziarn prószy,
Sama go doskonałość rozmieta...

VIII

Oto - patrz, Fryderyku!... to - Warszawa:
Pod rozpłomienioną gwiazdą
Dziwnie jaskrawa

-Patrz, organy u Fary; patrz! Twoje gniazdo:
Owdzie - patrycjalne domy stare

Jak Pospolita-rzecz,
Bruki placów głuche i szare,
I Zygmuntowy w chmurze miecz.

IX

Patrz!... z zaułków w zaułki
Kaukaskie się konie rwą
Jak przed burzą jaskółki,
Wyśmigając przed pułki,
Po sto - po sto

-Gmach zajął się ogniem, przygasł znów,
Zapłonął znówi oto - pod ścianę
Widzę czoła ożałobionych wdów
Kolbami pchane

I znów widzę, acz dymem oślepian,
Jak przez ganku kolumny
Sprzęt podobny do trumny
Wydźwigają... runął... runął - Twój fortepian!


X

Ten!... co Polskę głosił, od zenitu
Wszechdoskonałości Dziejów
Wziętą, hymnem zachwytu -
Polskę - przemienionych kołodziejów;
Ten sam - runął - na bruki z granitu!
- I oto: jak zacna myśl człowieka,
Poterany jest gniewami ludzi,
Lub jak - od wieka
Wieków - wszystko, co zbudzi!
I - oto - jak ciało Orfeja,

Tysiąc Pasyj rozdziera go w części;
A każda wyje: „Nie ja!...

Nie ja" - zębami chrzęści

*

Lecz Ty? - lecz ja? - uderzmy w sądne pienie,
Nawołując: „Ciesz się, późny wnuku!...
Jękły - głuche kamienie:
Ideał - sięgnął bruku -- "




c.

NA ZGON
Ś.P. JÓZEFA Z.,
OFICERA WIELKIEJ-ARMII,
RANNEGO POD PARYŻEM,
JEDNEGO Z NACZELNIKÓW POWSTANIA
W POLSCE

Przedwieczny - którego nam odkrył Syn,
I o którym więc możemy mówić bezpiecznie,
Chociaż nigdy Go nie widzieliśmy -
Przedwieczny nie pragnie boleści tej,
Która osłupia serce ludzkie,
W wytrwały je zamieniając głaz.
Przenosi On ową raczej, która zwycięża
Siebie samąi z pociechami graniczy.
Ucho Jego pełne jest Miłosierdzia,
Ani rade słuchać jęków człowieczych,

Lecz skoro się gdzie nadłamie trawa polna,
Upuszcza On na nią kroplę rosy,
Która, z tak ogromnego Nieba,
Utrafia na drobne miejsce swoje.
- Dlatego to w Epoce, w której jest więcej
Rozłamań - niźli Dokończeń...
Dlatego to w czasie tym, gdy więcej
Jest Roztrzaskań - niżeli Zamknięć;
Dlatego to na teraz, gdy więcej jest daleko
Śmierci - niżeli Zgonów:

Twoja śmierć, Szanowny Mężu Józefie,
Doprawdy, że ma podobieństwo
Błogosławionego jakby uczynku!

- Może byśmy już na śmierć zapomnieli

O chrześcijańskim skonu pogodnego tonie

I o całości żywota dojrzałego...

Może byśmy już zapomnieli, doprawdy!...

Widząc - jak wszystko nagłe rozbiega się

I jak zatrzaskuje drzwiami przeraźliwie -

Lecz mało kto je zamknął z tym królewskim wczasem i pogodą,

Z jakimi kapłan zamyka Hostię w ołtarzu.

KONIEC VADE:MECUM







EPILOG

Na wstępie do Vade-mecum skreśliwszy zarówno nierozwlekle, jak rzekomo, pojęcie nasze o obecnym stanie poezji, nie wahamy się dać tu miejsce Listowi następującemu, którego treść, lubo poufna, tym więcej jednakże należy do niniejszego zbioru, dziennikarstwo nasze nie zatrzymuje i nie obejmuje nigdy bieżących wrażeń, a przeto znane nam tylko apoteozy pośmiertne i monumentalne owacje. Ukształcać zaś współczesnego sądu nie jesteśmy w możności - owszem, takowego unikamy przez drażliwość, zrazu oględną, potem systematyczną, a nareszcie nieszczerą.




DO WALENTEGO POMIANA Z.,

ZWIERZAJĄC MU RĘKOPISMA NASTĘPNIE WYSZŁE
W XXI TOMIE BIBLIOTEKI PISARZY POLSKICH

ABSURDITE - toute chose avancee par nos

antagonistes, contraire a notre routine ou au-

-dessus de notre intelligence.

Dictionnaire contemporain

I

Zaledwo się myśl tego wydawnictwa wszczęła
Pytasz mię, jak? je nazwać - PISMA, albo DZIEŁA? -
Jakbyś do obu nazwisk tajemne miał wstręty -
Pojmuję to, i wraz Ci odpowiem, Walenty!

-A naprzód: gdyby na myśl przyszło księgarzowi
Zebrać regestra, listy, notatki i kwity,
Którymi Voltaire (lubo pisarz znamienity)
Zaszczepić usiłował swemu powiatowi
Rękodzielnię-zegarków* - o! powiem Ci szczerze,

książkę stąd powstałą, że taką agendę

Zwałbym DZIEŁEM, i więcej, że jest dziełem, wierzę,
Niż mnóstwo innych, których i zwać tu nie będę.

* I. Promethidion: dialogi o sztuce. 2. Pisemko O sztuce. W pierwszej z tych dwóch książeczek zapowiedziane
było w formie dialogu to, co drugiej stało się powodem!... - Dziś nastąpiły już faktu i pokryły polemikę.

-Tak samo: nie tragedie rozwlekłe Byrona

Dziełami jego nazwałbym, lecz te namiętne

Powiastki greckie, których nić u jego łona

Snowała się, a strofy ulatały smętne,

Jak duchy, którym wcieleń czas odmówił chyży,
I płaczą, że nie były armii-bulletinem,
Kochankiem, bohaterem, męczennikiem - czynem -
Że czas skąpił im gwoździ i drzewa do krzyży...

-Jakkolwiek co innego z tragedią Shakespeare'a:

Dramy jego - dzieła; i u Danta niemniej
Pieśń dziełem jest, na pozór calej i przyjemniej
Zamknięta, i dzwoniąca rytmem w krąg jak sfera.
- Owszem: im większy sztukmistrz, tym słowo a dzieło
Bliżej się (nie w bliźnięcy) w trzeźwy uścisk wzięło,
I jedno znasza drugie, posiłkując wzajem,
Jak prawo, gdy przekwitnie ludu obyczajem.
Zwij więc, jak chcesz? - Współczesność minie niestateczna,
Lecz nie ominie Przyszłość: Korektorka-wieczna!...

..................................................................................

*

Powiem Ci tylko, ani ukryć się poważę,
Co? myślą, gdy wyrzecze kto słowo: Poeta!
Im zdaje się, że dziewięć panien kałamarze
Noszą mu, a warkocze każdej jak kometa;
A wzrok? - jak nieba lazur, lub noc południowa;
Szaty? - jak obłok; poszept? - jak mgła porankowa;
Że jaw, że jawu złoty wół i lew miedziany,
I że niedoperz-dziejów, którego wciąż głowa
Dysze, a tułów bywa co wiek wypychany;
Że płowy lampart, tudzież innych bestyj stado,
Mijają go! - że łacno do stóp mu się kładą...
Więc czoło wieszcza - taką otoczone szczwalnią -
, którzy chłodzić radzi słowem przyzwoitym,
I myślą, że sprostują Cię i u-realnią,
A ty, przy owym cierpiąc, cierpisz jeszcze przy tym.
- Jakoż, gdyby Mickiewicz, po owych już wstrętach
Za-panowawszy, gdyby nie zostawił wieści
O krytykach warszawskich i o recenzentach*,
Niejeden dziś z objętych w pisma tegoż treści,

Niejeden z onych, którzy żółć mu nieśli zgniłą,

Przeczyłby: „Jako żywo! (mówiąc) tak nie było,
Wcale nie! - uczciliśmy poetę, miło!
I żaden wiersz Adama, boleścią wyparty,
Nie spotworzył się, prawdę zapisując w karty,
Ni gdzie w poety szale ulgi szukał człowiek.
Czytelnik to połyka, odkupuje to - Wiek...

Nie! - wcale grzechu tego nie mamy na sobie,
Składka jest - jest i posąg-i kwiaty na grobie."

O krytykach i recenzentach warszawskich - pismo śp. Adama Mickiewicza, zakończone tymi słowy:
zczęśliwi! Pisałem w Petersburgu etc."

Podobnież Juliusz, gdyby w Beniowskim lub w owych

Feuilles-volantes* nie zostawił o współczesnych śladu,
Że nie on, owi raczej przy zmysłach niezdrowych
Będąc, nadziei jednej szukali - z nieładu!
po niemałej trudów i bolów kolei
Przypomnieli nareszcie... potrzebę-Idei! -
Czy mniemasz? że ciż sami dziś by nie głosili:
Jako żywo!!-mniej więcej Juliuszaśmy czcili!"
Również - gdy mam już prawdę mówić tym Ichmościom -
Zgon Zygmunta toż winienPolskim Wiadomościom"**,
Inaczej bowiem: „Owszem! - rzekliby - przy zgonie
Czuliśmy blask, co jego usłoneczniał skronie,
Rok żałoby, jak Grecja, nosząc, po Byronie!"
A kto by śmiał zaprzeczyć, byłby to już istny
Machiawel i demagog, i człowiek zawistny!"
Więc - z tego wniosek, ile? rzeczą jest poczciwą
Różę zwać różą, tudzież pokrzywę pokrzywą;
Ani że głosić zdrajcą godzi się człowieka,

Który mówi, gwóźdź jest podobien do ćwieka,
I, w Chrystusowe wierząc szczerze człowieczeństwo,
Wielbi gwóźdź, wcale drugim nie rając męczeństwo,
Głosząc przy tym, śmierci zniknie z czasem skaza
Przez zwycięstwo, wszelako, że gwoździe - z żelaza!

* O potrzebie-idei - proza Juliusza Słowackiego, tudzież inne feuilles-volantes, w których powiada: że rodacy tak dalece Ideę lekce-ważą, życzyliby sobie, ażeby Lord Palmerston sam, własnymi rękoma, bomby rzucał na mury chińskie, nie zaś myślą stanu wojnę czynił.

** „Wiadomości-Polskie" - numer pisma, w którym jest doniesienie, jak? była uszanowaną chwila zgonu świętej i coraz wiekopomniejszej pamięci największego poety czasu swego, Zygmunta Krasińskiego - co wszelako następnie wraz się zatarło i pokryło.


Otóż - tych rzeczy wcale ubarwiać nieskory,
Marzyłem o powieści bynajmniej okaźnej,
A która działaby się prozaicznej pory,
Nie czasu fantastycznej doby, niewyraźnej;
Nie czasu świtów mgławych, czerwonych zachodów,
Co dziwne tła dla ludzi mają i narodów.
I chciałem właśnie ową-że wykazać prozę,
Której się pisarz dotknąć uważa za zgrozę!
W pałace z tęcz, w tęcz szlaki wabiąc czytelnika,
By mu się świat tam zamknął, gdzie książkę zamyka.
- Owszem więc, mój bohater - i jeden, i drugi -
Wielkich nie czynią rzeczy, to zaś ich spotyka,
Co ludzi miernych albo małoznaczne sługi.
Homo-Quidam, z wejrzenia coś do ogrodnika
Podobny... (acz przez łzawe oczy Magdaleny
I Chrystus Pan nie większej wydawał się ceny,
Ani się jej jak Jowisz nagle stawił Stator,
Ani jak mąż wielmożny i rzymski senator).
To więc w nawiasie kładąc, dodać mam niewiele,
Jedno do dziś jeszcze mądrość nasza cała
Składa się z greckiej, rzymskiej i tej, co w Kościele
(A która przez żydowski ród nam się dostała) -
Zaś Artemidor Grek jest i Zofia z Hellady,
Mag z Izraela . - Młodzian? co upada blady
Pomiędzy tłumem, wszystko miał na bohatera!
Lecz prawdy chciał i, idąc za mistrzami w ślady,
Tuła się - i fatalność jakaś go obdziera,
Trud-współczucia zawodów nastręcza obficie,
Ten i ów, nim mu prawdę da, zabierze życie;

I pięknym będąc, nie jest ukochan od onej,
Miękkością popsowanej, a rytmem natchnionej,
Która ma wiele z Grecji, lecz perska tkanina,
Azjacki płaszcz, jak wężów ob wij a ślina.
- I, jakby nie czas już był na miłość, mój młodzian,
Wywróconego kosza kwiatami przyodzian,
Przypadkiem więc pogrzebion, jak zabit przypadkiem
W miejscu, gdzie go sprzeczności zawiodły przypadki,
Prawdy nie znając (lubo może jej był świadkiem),
Bohater! a za pole bitw cóż znalazł?... jatki!

Miałżeby to być przeto obraz pokolenia,
Co w wilię chrześcijańskiej prawdy objawienia,
Między zachodem greckiej i żydowskiej wiedzy,
Dziko rośnie i ginie jak zioło na miedzy,
A za patronów jeśli w niebiosach ma kogo,
To chyba rzezi ciosem duszki wypędzone
Z ciał, które żołdak rzymski popychał ostrogą,
Przed-męczeńskie i w wieków wieki uwielbione.

.........................................................................

II

Tego, coś dotąd czytał, pisać miałem wstręty,
Przeto chemią trąci - trąci alembikiem -
I jest, jakobym w bajce handlował bydlęty,
Wołając: zapęd głupi nazywam tu dzikiem;
Wół z rogi złoconymi? - jest bursowy cielec;
Żołądek ? - jest publiczność; doktryner? - widelec.
- Któż by chciał tak wycinać w pień gaje majowe,
By widz leniwy, w stronę pozierając owę,
Coraz to nowszy przedmiot odbitym czuł w oku,
Nie domyślił się ruszyć - i umarł... w szlafroku!
Ale widziałeś! - ale dotknąłeś rękoma
Publiczności-prywatnej - ile? nieruchoma!

I jako, z autorem gdyby który raczył
Nieco się współ-utrudzić, pierwej by z-rozpaczył,
przyjdzie czas nie bardzo i wiele czekany,
Gdy jako za Shakespeare'a dni, był nieznany,
Wołano, z koni ciężkich zsiadając o mroku:
Wiliam! potrzymaj strzemię!" –

A! z którego boku?"-
Cóż? będę z lewej strony zsiadał - czyś oszalał?
Nierozgarnięty chłopiec! lub wódką się zalał..."
I Shakespeare stąd, gdy stylu jasnego kryształy
Przejmie, Falstafów lepsze poda ideały!

I będzie postęp wielki w grubijaństwa stronę,
Jakkolwiek by je cudza słodziła ogłada,
Kupiony polor wdzięczył, guziczki złocone,
Ton obcy, który zawsze - czyj jest? - się wygada.
A skoro przez lat wiele cichości i nocy
Pisarz jaki zacniejsze poczucia rozbudzi,
I poczną drgać nasiona - czy kamienie w procy ?
Czy serca ? - ku wskrzeszeniu poruszonych ludzi,
I on, od niwy własnej wezwany poszeptem
Żywiołów: „Jestem!" - rzecze: nazwą to konceptem.

A choćby rzekł: „Męczeństwo prawdy jest świadectwem,
Bez względu, czy toporem? krwią? czy jakim śledztwem?
Znaczone - czy ? obelgi pogodnym prze-życiem" -
Katechistyczną nocję nazwą: odkryciem!
Jest bowiem męczennika palmy nadużyciem
Nie być wymalowanym z suchotniczą twarzą,
Na węglach, które, gorejące, parzą!
(Indyjskie to-o ile boli; ile łudzi?-
Francuskie; a o ile ułomne?-to, ludzi!)
-1 koniec jest: że marność ta, pod dni ostatnie
Zygmunta, gdy rozrywał skrzydłami matnię,
Na wpół już ulatując; że ta powiatowość
W imię kapusty (rzeczy skądinąd wybornéj)

Pozwie go, pominął swoją narodowość,
Człekiem ? że był zanadto, że minął grunt orny,
Brzozy płaczące, bydła wracające trzody,
A szukał Polski kędyś pomiędzy narody,
Gdzieś - u świętego Piotra grobu, lub w Nowinie
Apokalipskiej... perły że rzucał ...........


III

O! tak, o! tak, mój drogi... czas idzie... śmierć goni,
A któż zapłacze po nas - kto? - oprócz Ironii.
Jedyna postać, którą wcale znałem żywą,
Pani wielka i zawsze w coś ubrana krzywo,
Popioły ciche stopą lekką ruszająca,
Z warkoczem rudym, twarzą czerwoną miesiąca.
Ta jedna!... A cóż więcej Ci powiem na wstępie?
Oto, że w świat wchodziłem, gdy w największej sile
Poetów trzech (co właśnie zasnęli w mogile)
Śpiewało!- że milczałem - i znów pióro strzępię,

Jak kłos o sierpu ostrze; a powiedz mi, proszę,
Kto przy mnie jest, i fałsze wyrzuca macosze ?
Owszem: quantumque reges delirant, Achivi
Plectuntur... i jest w błędzie, kto się temu dziwi.
- Jako więc, w świata tego którejkolwiek stronie,
Na mchu jeśli w odludnym przylegniesz parowie,
Planeta Ci się zaraz pod Twe małe skronie
Zbiega, i czujesz globu kulę za wezgłowie -
Tak, mówię Ci, że skoro istota Poety
Zebrać u piersi swoich nie umie planety

Całego chóru ludzkich współ-łez i współ-jęków,
Od ziemi do macicy tej najwyższych sęków,
Od karła do olbrzyma, od tego, co kona,
Do tego, co zawisnąć ma jutro u łona,
Zaiste, niech mię taki nie uczy, co ? jasne,

A co ciemne ? - on ledwo że wie, co przyjemne!
Bo jam nie deptał wszystkich mędrców i proroków,
Ale mię huśtał wicher, ssałem u obłoków
I czułem prochów atom na twarzy upadłej.
Sfinksy znam, czerwieniły się skąd ? czemu bladły ?
Boga? - że znikający nam przez doskonałość -
Nie widziałem, zaprawdę, jak widzi się całość,
Alem był na przedmieściach w Jego Jeruzalem:
W wodzie obłoków krzyżem pławiąc się czerwonym,
Zwierzo-krzewowe psalmy mówiłem z koralem,
Z delfinem - pacierz, z orłem? - glorię - uskrzydlonym...
I właśnie, gdy rzecz wszczynam poziomego toru,
To nie przeto, ażebym sługą był wyboru,
Lecz że mię wciąż dolata trumny zatrzask nowéj.
Dziennik donosi: „Ten się struł, zabił się owy:
Pracował w Ossolińskich Księgozbiorze sporo

Zbyt czuwał - konstytucję nie dość krzepił chorą...3'*

* Felicjan Łobeski (pisarz-malarz), a następnie i ten, do którego niniejszy list był pisanym!... Przyczyna tragiczna, dla której wiersza tego nie położyło się na wstępie do przypowieści Quidam: raz, że za- legał list ten w papierach zgasłego; drugi raz, że boleśnie było przez długi czas do rękopismu tej treści, i treści naprzód określonej, zbliżać się. - C. N.

...................................................................................

Prawda! prawda! lecz jakżeż może być inaczej ??
Skoro, na grobie każdym rozwartym z rozpaczy
Porzucawszy gałązki, zasłonicie przepaść,
Mówiąc: „Idź... uszczknij listek!" - ale któż ci powie,
Że się załamie ziemia, i nie możesz nie paść
Nogą na obróconej ku niebiosom głowie --
Owszem - prawdy stronę uważając za rdzę,
Malowany samotrzask zastawią ci w rowie,
Na korzyść serca...

.. .sercem tym - szkołą - gardzę!

[1859]



DODATEK DO «VADE-MECUM»

Ostatnie redakcje i ostatnie wersje
dziesięciu ogniwVade-mecum"

Redakcje próbne złożone kursywą


W OGÓLNIKI

1

Gdy z wiosną życia, jak motyle,

Poi się jej tchem duch Artysta,

Głosić mu wolno tylko tyle:

Ziemia - jest krągła - jest kulista/"

2

Lecz skoro puchy kwiatów zlecą,

Nawalne gdy przeminą deszcze,

Wtedy dodawać trzeba jeszcze :

U biegunów - spłaszczona - nieco..."

3

Ponad mnogie wasze uroki,
O ! Poezjo, i ty, Wymowo,

Pozostanie jeden - wysoki:
*******

Odpowiednie rzeczy dać - słowo!



W [VI. W WERONIE]

Nad Kapulettich i Montekich domem

Spłukane deszczem, poruszone gromem

Łagodne oko błękitu --

Patrzy - na gruzy połamanych grodów,
Na obalone furtki do ogrodów,
I zrzuca gwiazdę ze szczytu.

Cyprysy mówią: że to dla Julietty,

Że dla Romea łza to, znad planety,

Spadła - i w groby przecieka --

A ludzie mówią, i mówią uczenie,
Że to nie łzy, ale że kamienie,
I że nikt na nie nie czeka!

W Weronie,

w nocy roku arcydawnego
pisał był

sługa



W VII. ADDIO !

1

Mnie jeśli szukasz? -Prawda zawoła -
To z namiętnościami czasowemi
Rozłącz się, synu ziemi!
Nie dojrzałbyś i cieniu mego zgoła..."

2

Silna na to krzyknie Popularność :
Chodź ! z namiętnościami czasowemi
Złącz się, opieszały synu ziemi.
To ja czynność jestem - słowa marność !"

3

Mamże obie * prosić? - do widzenia!
Sny na mech mnie wołają cmentarny ;
Ani widzieć chcę Prawdy marnej,
Ni Popularności, bez sumienia.




W VIII. LIRYKA I DRUK

1

„*Miłosny - mówi - śpiewać począłem rym..
Kogóż to ty oszukasz?
Nie czuję strun, drżących pod palcem twym:
Jesteś zaledwo drukarz !

2

Liry - nie wiń, że ona
Do przygrawek!... że w pieśni wtórą!
Ona jak żywemu orłu pióro:
z krwią, nierozłączona !

3

O! niechże słów żar, niech treści rozsądek,

I niech sumienia berło -

W muzykalny złączą się porządek
Słowem każdym, jak perłą.

4

Wtedy poznam, przez drżące powietrze
Pod gestem ręki próżnéj,
Że od widzialnych strun - struny letsze
- że lir rodzaj różny...




W [IX.] CIEMNOŚĆ

1

On skarży się na ciemność mej mowy -
Czy choć świecę raz zapalił sam?!
Sługa mu wnosił pokojowy
(Wielość przyczyn tak ukryto nam).

2

Nić, objąwszy iskrą, zrazu płonie,
Zalewa wosk, który górą wstawa.
Gwiazda jaśni powoli tonie,
Modra światłość jej i bladawa.

3

Już, już myślisz, że zgaśnie - że z dołu
Ciecz rozgrzana wszystko pochłonie -
Wiary trzeba, nie dość skry i popiołu:
Dałeś wiarę... patrz, patrz, jak płonie!

4

Podobnież i pieśni me - o! człowieku,
Który im chwili skąpisz marnej -
Nim, rozgrzawszy zimnotę wieku,
Płomień błyśnie ofiarny!

1877




XXIV. SIEROCTWO

1

Słychać, że Postęp bogaci nas co wiek :
Słyszeć to arcymiło i przyjemnie;
Aliści co dnia mniej cieszę się ze mnie,

Śmiertelny człowiek !

2

Odkrywający?... wciąż dąży do słońca,
Czekajcie ! - radząc pokoleniom - bowiem,
Gdy szereg odkryć mych spełnię do końca,

Prawdę (-) powiem /"

3

Zakrywający?... pociesza inaczéj:

(- -) mu łez zdrój łub krew - odpowiada :

Nie tym się martwić *trzeba, cóż? to znaczy !...

Deszcz może pada.'"

4

Dwie, a tak błogie, mając opiekunki,

()

Gdyby glob nie byl ramieniem piastunki




A [XXVIII.] ECHA-CZASU

Na Filozofię Moralność się gniewa,
Gdy na Moralność Filozofia, niemniej
Swarliwa, ognie i dymy wyziewa -
Skąd na raz bywa i jaśniej, i ciemniej!

Słysz!... - Filozofia woła - jam jest, która
Bez Moralności praktyk się obchodzę."
Jak ja - bez ciebie!" - odkrzyknie jej wtóra.

......................................................................


AMilczcie! - zawoła ktoś - kijem was zgodzę,
Albowiem wczora mnie się syn narodził;
Gdyby więc swar wasz potrwać miał tak długo,
Jak długo syn mój do szkoły by chodził,
To - minąłby się i z jedną, i z drugą!"

Tu obywatel pełen poświęcenia

Doda: żePostęp wiedzy jest przed wszystkiem

I że nie ma co szczędzić pokolenia!..."

(Lub, w braku zasad, wyprawić je z świstkiem!)




W XXXVI. POWIEŚĆ

I

Opiszę najprzód mego bohatera,
Jak wchodzi do szkól i chłostę pobiera:
Z zadowoleniem wielkim czytelników,
Przeczuwających powieść malowniczą,
Obrazów pełną flamandzkich: jak krzyczą
Jedni, a drudzy śmieją się otwarcie,
Z prawdy że będzie tchnienia ślad na karcie,
I że się będzie sam przezierał cały
Tom, choćby oczy weń patrzące spały.

II

Zrobię i małe, acz rzewne zboczenie,

Wracając na wieś mego bohatera;

Opiszę kuchnię - sosy i korzenie -

I jak hydromeł złoty się podbiera,

Pannę ośpiewam, jak łzy swe ociera,

Potem znów ucztę i znów rozrzewnienie

III

Końca takowej nie dam odysei,
Przeprowadzanej wciąż przez pokolenia ;

Wiersz każdy z wierszem, jak krańce alei,
W perspektywiczne z-wieją się odcienia,
Lipowym z góry osypując kwiatem
Przechadzające tam i sam istnienia -
Z dala za smętnym i *.... światem.

IV

I -jako w Danta piekle narodowym
(Więcej toskańskim niż stara Florencja!),
Tak w mojej pieśni, zamiotem wirowym,
Zbierze się cala poezji esencja -
Czytelnik kichnie?... niechże będzie zdrowym!
(Z tego jest morał: respekt, bo atencja...)

V

Lecz ! - pod stopami drżą mi sarkofagi,
Wzdryga się niebo, piorun się rozlega -
Że - pióro więcej miałoby powagi
Bielejąc martwo gdzieś u stawu brzega !
Tam-podjąłby je dziki chłopiec nagi,
Nie - ukształcony autor... kolega!...